W ramach pandemicznego siedzenia w domu oglądaliśmy z moim mężem ostatnio nasze ulubione filmy. No i wokół tego oglądania generowały się różne historie. Najpierw była historia z Diuną. Piotrek jest fanem i znawcą science-fiction i bardzo chciał mi pokazać jeden ze swoich kultowych filmów. Zatem oglądaliśmy. Jednakże Diuna została nakręcona w 1984 roku i ówczesne efekty specjalne…hmmm…nieco różnią się od tych dostępnych obecnie 😀 co wywoływało u nas ataki śmiechu. Potem było „Źródło” – film, który wiele lat temu niesamowicie mnie poruszył i chciałam, żeby ukochany też go zobaczył. Nie dotrwaliśmy do końca, bo okazało się, że to, co było zachwycające i głębokie kilkanaście lat temu, dziś wydaje się mocno uproszczone, nawet infantylne. Ała. Sytuację uratował Władca Pierścieni, który wydaje się nigdy nie starzeć i w ogóle jest moim zdaniem jedną z najlepszych adaptacji filmowych.
No, ale aleeeee…Przecież tu nie o filmy chodzi.
W międzyczasie odwiedziła nas Przyjaciółka, z którą miałam ciekawą rozmowę o tym, jak nasze stare schematy wpływają na codzienność i jak często odpalają się autopiloty, które skądś za sobą niesiemy, ale zupełnie nie są już aktualne – bo my jesteśmy inni, sytuacja jest inna i to, co kiedyś się sprawdzało, nagle nie jest już przydatne, a dalej się odpala. Jak to autopilot.
I to trochę tak jest jakbyśmy oglądali ciągle ten sam film, bo nie widzimy możliwości przełączenia na inny kanał, albo kliknięcia innego pliku. Leci nam to w głowie, męczy straszliwie, uaktywnia się w sytuacjach, które choćby minimalnie przypominają te wcześniejsze. Nie służy nam, nie służy otoczeniu. No, ale leci. Albo trochę jak te zapętlone piosenki na Youtube. Te filmy wgrali nam ważni dla nas ludzie kiedy byliśmy mali, wgrywa nam społeczeństwo, kultura. Wgrały nam nasze własne historie i doświadczenia. To było kiedyś. Psychoterapeutka Urszula Głowacka, z którą ostatnio rozmawiałam, powiedziała, że warto pamiętać, że w dorosłości to najczęściej my sami sobie odtwarzamy te stare taśmy. Sami sobie to robimy. Zatem sami sobie możemy przestać.
No właśnie…A gdyby tak raz na jakiś zatrzymać się i sprawdzić, czy ten film, który oglądamy w głowie – ten film o nas, o ludziach film o świecie, o sukcesach i porażkach – czy on jest dalej aktualny? Czy może, jeśli odważymy się spojrzeć na niego z dzisiejszej perspektywy – samemu lub z pomocą specjalisty – to może okaże się, że potwory są dużo mniejsze, że aktorzy mają dość zabawne ubranka i miny, a przede wszystkim – że to, co nas kiedyś w tym filmie tak bardzo pociągało i trzymało, albo straszyło, na tu i teraz -jest już całkowicie nieaktualne. I że możemy dla siebie wybrać inny scenariusz.
Dobrego dnia!
Wasza OdwAga <3
PS. To mój pierwszy post!!! AAAAaaaa 🙂 🙂